Jerzy Duda Gracz

Categories:  [o twórczości], Jerzy Duda Gracz

Mam problem ze spełnieniem życzenia Beaty Wąsowskiej abym napisał, parę słów komentarza do Jej wystawy. Problem polega na tym, że twórczość Pani Beaty Wąsowskiej satysfakcjonuje mnie, jako Jej byłego belfra, lecz z tych samych powodów jest kłopotliwy, szczególnie od czasu kiedy plastycy polscy, wymyślili sobie nagrodę za moralność (im.J.Cybisa).
Nasze kontakty w Akademii były tak krótkie, że nie mogę powiedzieć, iż czegokolwiek nauczyłem Panią Beatę.
Pamiętam wszakże Jej upór i pracowitość oraz określoną osobowość. Nie była jeszcze do końca uformowana, ale budziła zaufanie swoją solidnością i odrębnością nie przystającą do arystowskiej atmosfery uczelni,która najczęściej w przypadku Pań, tuż po studiach dematerializuje się przy garach lub ogranicza do bywania na cudzych wernisażach.
Przyjąłem wobec Beaty Wąsowskiej zasadę minimum, czyli korekty bez ingerencji i bez przeszkadzania Jej w pracy, która nie budziła moich wątpliwości swoim autentyzmem i pasją.

Rozstaliśmy się na długie lata (w 1982 roku zrezygnowałem z pracy w ASP ), lecz obrazy Beaty Wąsowskiej widywałem coraz częściej tu i ówdzie. Coraz to nowe prace były dowodem na rzetelną pracowitość i rozwój artystki. Coraz bardziej uformowana przestrzeń obrazów, gęstnienie faktury, wyraziste poszukiwania struktury barwneji jej wzajemnego oddziaływania, potwierdzały niezmienną wolę Pani Beaty do wykreowania swojej suwerenności malarskiej.
Były konsekwentną i poważną próbą separacji od kręgu jej rówieśników akademickich, posługujących się na ogół dość powszechną stylizacją na niedbałość i nonszalancję gestu, na spływające „fleki” oraz szlachetne zestawienia barwne, tak inteligentnie wydumane i tak identyczne w swoim wyrazie, jak kompania wojska w marszu.

Beata Wąsowska w swoich „Portretach” „Autoportretach”, „Kotach”, „Fotografiach” i „Scenach Ogrodowych” nawiązuje, po swojemu, do wielkich tradycji koloryzmu polskiego. Nie jest to tylko fascynacja i „dalszy ciąg” tamtej epoki, lecz tkwiąca na fundamencie koloru wizja, opisująca siebie i świat; wzajemne współżycie i przenikanie człowieka z tym, co go otacza.

Uderzająca jest swoista tożsamość postaci kobiecych, uwikłanych w przekleństwo identycznego ich postrzegania i dramatyczne wyplątywanie ich (a może właśnie wplątywanie?) w migocącą i po-gmatwaną materię otoczenia. Można to czytać, jako bardzo osobisty, ekspresyjny stosunek artystki do dwóch rodzajów żywej materii, lub jako nerwową analizę sąsiedztwa formy i barwy.
Można też zadumać się nad zagapieniem człowieka podczas nieuchronności jego przemijania i śmierci w złudnych kolorach kwiatów i motyli. Jest to zupełnie nowe pokazanie tej kwestii, jątrzącej twórców od dawna. Nie jestem pewien, czy w tych „opowieściach” o sekundzie istnienia, jest więcej nostalgii w ochronnych barwach, czy zmysłowej radości istnienia tylko dzisiaj?

To zresztą nie jest najważniejsze, bo tyle może być interpretacji ilu oglądających. Obrazy Beaty Wąsowskiej budzą moje najszczersze uznanie nie tylko dla osobności, suwerenności i znakomitych skutków artystycznych, lecz także z tytułu wyznania ich autorki: „Wciąż nie wiem. Wciąż nie umiem malować.” To wiele. To gwarancja dalszego rozkwitu Jej sztuki.
Nie kto inny, jak sam stary Tycjan umierając prosił: „Dajcie mi pędzel, nareszcie wiem jak malować !”

P.S.
Życzę Pani – Beato Wąsowska, aby do końca swoich dni, wciąż Pani nie wiedziała jak się maluje. To największa umiejętność artysty

Jerzy Duda – Gracz
Luty ’97

Tags: , , ,

Comments are closed.