ROZPROSZENI_Beata Wąsowska

Categories:  eseje
Tags: , , , ,

Media obwieszczają cuda lub donoszą o katastrofach, a my czując się zagrożeni i winni wszystkich wojen świata, uciekamy pod skrzydła oper mydlanych. Czekamy na następne kataklizmy, na jeszcze bardziej spienione opery. Poszukując własnego wyrazu poddajemy się “nowoczesnym” modom, sprowokowanym przez ich największego kreatora, przez pieniądz.

I ja poddana jestem tym naciskom. Nie ulegam im, lecz podejmuję wyzwanie tej wibrującej cywilizacji. Odpowiadam takim samym dźwiękiem, takim samym kolorem, lecz nie tym samym.
Ukazuję krajobraz współczesnego człowieka. Bohaterowie moich obrazów wpisani w otwarte przestrzenie horyzontalnych pejzaży z impetem wkraczający w codzienne otoczenie, obiecują nam “kolorowy zawrót głowy”, zabawę, szaleństwo. Próbują zapanować nad nami, a jednak nie oni są głównymi aktorami moich prac. To kolor jest w nich najważniejszy.
Ten najbardziej subiektywny środek wyrazu wiązany bywa na ogół z emocjami. Jednak odbiór obrazu opiera się na archetypicznym widzeniu barw.

Podobnie proces powstawania obrazu. Proces powstawania mojego obrazu podporządkowany jest archetypicznemu działaniu koloru. To poprzez kolor nadaję obrazowi treść, często całkowicie odmienną od treści odczytywanej w warstwie przedstawieniowej. On także decyduje o konstrukcji obrazu, o jego kompozycji wynikającej z subiektywnego doświadczenia. Poddając się kolorowi porządkuję i określam formy. Malując nie myślę o kolorze, reaguję na kolor; posługuję się jego znaczeniem zakodowanym w nieświadomości. Nie próbuję prześcignąć komputerów w poszukiwaniu nowych jakości barwnych, lecz staram się określić wzajemne relacje pomiędzy człowiekiem a jego otoczeniem. Człowiek wpisany w krajobrazy lub wnętrza, w przenikające się plany, stanowi tylko równoprawny element przedstawienia. W taki sposób próbuję ukazać doświadczany przeze mnie porządek w tym powszechnym rozproszeniu, które jest przecież formą istnienia świata; próbuję znaleźć znak tego rozproszenia. I tak obraz przedstawiający martwą naturę można odczytać jako pejzaż, zaś pejzaż może stać się martwą naturą, bo jedno i drugie mieści w sobie te same formy, te same kolory, tę samą przestrzeń. Wszystkie postaci, przedmioty czy owoce z moich obrazów ukazane są najczęściej w jakimś związku ze stołem, przedmiotem umotywowanym tylko przez człowieka. Obecność stołu w tych zwichrzonych barwą przedstawieniach ma uwydatnić źródło moich inspiracji malarskich – pierwotny bezład i względność wszechprawd.

Mam nadzieję, że w ten sposób moje obrazy staną się dla widza źródłem refleksji nad własnym życiem, nad przemijaniem, że pozwolą na przeniknięcie do sfery, gdzie nieograniczeni żadnymi regułami, poddani intuicji, jesteśmy sobą.

Beata Wąsowska, sierpień, 2004

W drodze do siebie

Categories:  eseje
Tags: , , , ,

Taka wędrówka wymaga pewności, że “ja” jest dostępne.

Idziemy, pędzlem i umysłem pokonując przeszkody na drodze do obrazu, do przedstawienia. Prowadzą nas. Przewodnikom chodzi o to, abyśmy im uwierzyli. Wiedzą dobrze.Wierzymy im; wierzymy, że aby iść wystarczy znać zaklęcia, odrabiać lekcje, mieć czyste sumienie. Jesteśmy zaplątani w łańcuch zanikających i pojawiających się potrzeb.
Na ogół chcemy wziąć ile się da z tego, co dostępne, marzymy o tym, co jeszcze niedostępne. Osiągamy w końcu i to, ale wtedy niedostępne staje się skończone.

Obraz to przedmiot, który powstał ze mnie; moje obrazy powstają dla…
…Dla CZEGO powstają moje obrazy? Dla innych? Dla mnie samej? Po co powstają?

Odsuwam takie wątpliwości na bok, myślę: “odrabiam lekcje życia, pomagam innym, maluję; cóż więcej trzeba? Jestem Całością. Jestem odrębna. Jestem niezawisła. Jestem. JA.”
Tak myślą przedmioty. Nie jestem przedmiotem. Odbywam podróż. Jeśli odbędę podróż w głąb siebie, jeśli zdam sobie sprawę z tego jak wyglądam z wewnątrz, czy zdołam przedstawić to w obrazie? Czemu to posłuży? Maluję. Bezustannie zmienia się forma mojego istnienia. Kiedyś nie zniknę, będę “inaczej”.
Aby pojąć sens słów, trzeba mieć potrzebę znajomości ich sensu. Na ogół, wystarcza nam brzmienie. Nie zadajemy sobie trudu, aby dociekać, co naprawdę słowa znaczą. Wydaje nam się, że wiemy, co znaczą, a one znaczą o wiele więcej.
Tak moje obrazy. Znaczą tyle ile widz umie z nich odczytać.

Nie opisuję “jedynej prawdy”, lecz własną. Szukam jej podążając za kolorem, a kolor jest w moich obrazach kodem, który odbiorca musi rozszyfrować, aby odczytać przekaz. Także kolor ma dostarczyć widzowi głębokiej satysfakcji wizualnej. Pragnę, aby moje obrazy były zapisem tak niemodnej dziś w sztuce radości. Radości mimo wszystko.

Idę do siebie.

Beata Wąsowska, sierpień 2004