Rzecz sama w sobie
Categories: kotwice, terminator
Tags: Kant, Kobiecość, noumen, Rzecz sama w sobie, rzeczywistość
„Rzecz sama w sobie”, noumen (gr. νοούμενoν; rzecz wyobrażona; pomyślana od nous – rozum, duch) – termin wprowadzony do filozofii przez Immanuela Kanta oznaczający rzecz samą w sobie. Dla Kanta noumen oznaczał rzeczywistość, która istnieje niezależnie od świadomości i która jest absolutnie niepoznawalna, i nie może się stać „rzeczą dla nas”, tzn. nie może być poznana.
Kant twierdził, że „rzecz sama w sobie” jest przedmiotem transcendentnym, oznacza coś, o czym nic nie wiemy ani (przy obecnym ustroju naszego intelektu) nic wiedzieć nie możemy. Według Kanta nie możemy poznać „rzeczy samej w sobie”, którą nazywa także noumenem, gdyż ludzkie poznanie dotyczy tylko zjawisk, tj. fenomenów.
źródło: Wikipedia
„Świat, o którym nic nie wiem” – tak rozumiem obraz zanim zostanie namalowany. Nie wymyślam go. Nie projektuję. Nie ilustruję zjawisk, ani nie pokazuję wyglądów rzeczy. Badam kładąc farby na powierzchni płótna.
Każdy ślad farby na płótnie jest jak krok postawiony na nieznanej drodze. Jest sprawdzaniem „gruntu”, pytaniem o to, np.: „co się stanie, jeśli …?”, „jeśli położę w tym miejscu kolor żółty (a nie np. czerwony)?”, „jeśli usunę palmę”, „jeżeli zmienię jej kształt?” itp. Czego dowiem się o sobie, o świecie?
Moje pierwsze malarskie zadanie polega na przygotowaniu podmalówki. Nie jest to jednak podmalówka w dawnym rozumieniu tego słowa, czyli monochromatyczny szkic kompozycyjny mający ustawić światła i kontrasty oraz osadzić temat na płótnie.
Moja podmalówka jest obrazem abstrakcyjnym. Powstaje podczas malowania innych obrazów. Dobra podmalówka jest „gęsta” i zróżnicowana (jest zapisem historii mieszania farb podczas pracy nad kilkoma innymi obrazami). Posiada nieuporządkowaną strukturę (brak wyraźnego układu kompozycyjnego, niejednorodne i nieharmonijne grupy plam i barw). Jest tak „niepoznawalna” jak to tylko możliwe. Taka podmalówka powstaje bardzo długo i bardzo łatwo ją zepsuć (sformalizować, uporządkować w zamknięty układ kompozycyjny, o strukturze czytelnej, kompletnej, jednorodnej i harmonijnej).
Na tę „niepoznawalność” nakładam świadome działania. Skupiam się na kolorach i kształtach, które mnie „wołają”, „kuszą”. Zwracam na nie uwagę, bo z jakiegoś powodu są mi bliskie. Wzmacniam i czyszczę wybrane w ten sposób kolory, upraszczam i wygładzam formy. Po zakończeniu pracy płaszczyzna obrazu sprawia wrażenie abstrakcji, ale nią nie jest. Jest rzeczywistością, której nie znam, lub której nie rozpoznaję, rzeczywistością, w której jestem obecna. Jest nieregularna, nieuporządkowana, nieopisywalna. Nie ma zauważalnej kompozycji.
Teraz stery przejmuje wola. Do płótna dopuszczam własne intencje i nastawienie, doświadczenie i wiedzę. Są zogniskowane na kobiecości. Kobiecość jest kluczem. Wybór tego klucza to decyzja. Pozwala mi na bezpośredni wgląd w rzeczywistość kobiety (nikt więcej nie jest mi potrzebny, aby moje obserwacje były prawdziwe). Mogłabym oczywiście wnikać w rzeczywistość np. męskości, tylko że wtedy byłabym jedynie lektorką, a nie autorką „sprawozdania”. Mogłabym zignorować płeć, patrzeć jako człowiek. Tu także musiałabym posiłkować się obserwacjami z drugiej ręki, a to oddalałoby mnie od prawdziwości.
Na kolejnym etapie pracy, odnaleziona w układzie „nie-form”, sylwetka kobiety staje się motywem przewodnim, formą organizującą i porządkującą kompozycję obrazu (niepoznawalną rzeczywistość). Kompozycja obrazu wynika z transformacji, którym podlegają kolory i kształty w całym procesie malowania. Nie jest zaplanowana. Nie narzucam jej obrazowi. Akceptuję to, co się wyłoni. Obraz „objawia mi się” i dopiero na końcu mogę stwierdzić co namalowałam. Co „się namalowało”. Teraz już, z chaosu barwnych plam widz może wyodrębnić kobietę. Jedną, dwie lub trzy. To wcale nie znaczy, że obraz jest portretem.
Jak pisałam wyżej, na początku procesu białe płótno było obiektywną rzeczywistością. Teraz pokryte farbami, nadal jest niepoznawalną rzeczywistością. Rozpoznajemy formy. To pozwala na dowolne, swobodne skojarzenia. Każdy ma własne skojarzenia, ale obraz jest niepoznawalny. Tak na początku, jak i na końcu. Jedyne co zostaje poznane i rozpoznane, to kobiecość. Widz ją rozpoznaje, ja autorka w procesie malowania uzyskuję dostęp do głębszych jej pokładów.
W tym miejscu zaczyna się czas na słowa, na opis. Na interpretacje doznań i doświadczeń, których źródłem jest obraz. Obraz otwiera pole do absolutnej wolności. Każdy może widzieć cokolwiek zechce, lub potrafi zobaczyć. Każde doznanie jest możliwe. Wszystko co trzeba, to chcieć.